Dawno temu, gdy pierwszy raz bawiłem się w naprawy stolarskie, mój ojciec dał mi szlifierkę oscylacyjną (takie do robienia płaszczyzn – do wygładzania, między innymi drewna), to docierałem, docierałem i docierałem taki mały stoliczek, bo był dość wiekowy, pełno w nim było dziur i zadrapań, a chcieliśmy go poddać renowacji. Po kilku godzinach starłem kilka centymetrów tego blatu i nie była to szczególnie ciekawa robota, póki nie przejechałem po blacie [ Więcej ]