Czasem zdarza mi się dyskutować z różnymi ludźmi z branży tzw. wystroju wnętrz. Często twierdzą oni, że pomieszczenie (na przykład pokój) powinno być jedną wielką spójnością, czyli meble powinny się zgadzać z firanami, a te z podłogą itd.
Po części się zgadzam, a po części nie. Znam wielu ludzi, którzy moim zdaniem przesadzają i chodzi mi tu o przesadny snobizm, a mianowicie: zmiana mebli raz w roku, zmiana podłogi raz na dwa lata (pomijając, że taka podłoga ma 30 lat gwarancji), firan, dywanów itd. Owszem – jedni mają na tyle pieniędzy żeby to robić, ale często ludzie których znam, robią to jakby dla zasady, jest to takie bezpodstawne „równanie w górę” i argumenty w stylu – bo koleżanka zmieniła, bo sąsiad ma nowsze, bo szwagra stać.
W dobie światowego kryzysu, a także w XXI wieku powinniśmy raczej zwracać uwagę na kwestie praktyczne. Nie mówię, że jeśli po 20 latach znudził nam się parkiet, mamy się go kurczowo trzymać, cyklinować i ratować za wszelką cenę, ale to nie znaczy że mamy wymieniać nowiutkie panele laminowane, które jeszcze nie zdążyły się uleżeć w naszym pokoju.
Mój wpis miał opowiadać o dostosowaniu podłogi do mebli i pomimo długiego wstępu, nadal będzie on dotyczył tej kwestii. A mianowicie – kreatorzy wnętrz narzucają nam pewne kanony „dobrego” wystroju wnętrz. Można to porównać do ubrań i mody która panuje w danym okresie. Jak wiemy, moda na ubrania potrafi się zmieniać kilkanaście razy w roku i wierzcie mi lub nie – podobnie jest z meblami.
Dziś chciałbym zaapelować Wam, abyście nie dążyli ślepo za modą, a raczej polegali na swoim guście. Jeśli podoba Ci się podłoga X, to zakup ją i nie martw się czy będzie modna za rok czy za 5 lat, bo dostosujesz do niej firanki (te które będą Ci się podobać), dywan, meble itd. Jeśli za 5 lat owe meble ci się nie znudzą, to na litość boską po co je zmieniać. Są praktyczne? Są ładne? Dają Ci komfort psychiczny? Nie zmieniaj ich!
Ot i mój apel do Ciebie.
Pozdrawiam
